No i proszę nastał dzień tłuściutkich pączusiów. Przyznam szczerze, że za nimi nie przepadam, ale akurat w ten jeden dzień roku uznaję zasadę „dzień bez pączka to dzień stracony”. W tym roku po raz pierwszy postanowiłam przygotować je sama. Nie ukrywam, że trochę się tego obawiałam, bo ciasto na drożdżach jakoś nie jest moją domeną. Ku mojemu zdziwieniu nie było to skomplikowanym procesem, chociaż nie obyłoby się bez pewnych komplikacji. Metoda prób i błędów z pewnością, któregoś dnia pozwoli mi wykonać „pączka idealnego”. Póki co mój dzisiejszy wyrób pochodzi z trzech źródeł z których wyszedł ostateczny przepis:
- nadzienie,
Nie ma sensu przepisywać tego po raz kolejny, zatem zapraszam na powyższe strony.
W tym momencie chcę podzielić się z Wami moim pączkiem KLIK KLIK.
Przepis chętnie dodaje do akcji Karnawałowo mi!
Bardzo udany i apetyczny pierwszy raz :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za pączka :)
OdpowiedzUsuńA z adwokatem to jeszcze nie robiłam i chyba będę musiała to kiedyś nadrobić. Niekoniecznie w następny tłusty czwartek:))
Serdecznie pozdrawiam:)
Pyszny pączek z klika i ze zdjęcia też.:)
OdpowiedzUsuńGratuluję tak udanego pączkowego debiutu.:) Chyba prędzej umrę, niż się zdecyduję na tak śmiały krok.:)
Choć... człowiek potrafi czasem sam siebie zaskoczyć...
Serdeczności.:)
Wygladaja przesmacznie :) gratuluje!
OdpowiedzUsuńWyszły bardzo ładne i apetyczne!
OdpowiedzUsuńI u mnie dzisiaj pączki :-) Z adwokatem brzmi pysznie! Uściski :)
OdpowiedzUsuńJadłam dziś kupny z advocatem mmm:)
OdpowiedzUsuńJak na debiut, do wyglądają smakowicie i na pewno też tak smakują.. :-)
OdpowiedzUsuńale one są cudne.. takie domowe. i talerzyk piękny!
OdpowiedzUsuń